sobota, 2 listopada 2013

 Przypadek pana z Poznania, czyli gramatyka na wesoło


W tym roku odbywałam praktyki w szkole podstawowej. Podczas hospitacji siedziałam w ostatniej ławce i łączyłam się w bólu (w buló) z biedakami pod tablicą. Narzędziem tortur były przypadki gramatyczne. Niesamowicie trudne do zapamiętania! Bardzo chciałam pomóc umęczonym delikwentom, ale nastaje w życiu taki moment, że już naprawdę nie wypada podpowiadać. Pomyślałam, że o wiele łatwiej byłoby zapamietać smutne przypadki, gdyby nagle stały się rytmiczne, weselsze, a wreszcie - trochę głupie. Nasz mózg łasy jest na głupoty i z lubością je zapamiętuje... I tak oto powstało w ostatniej ławce dzieło pt. "Przypadek pana z Poznania, czyli gramatyka na wesoło".

Pewien pan z Poznania
podjął się zadania:
MIANOWicie
miał DOPEŁNIć wodę w korycie.
Wąż wyCELOW
i spudłował.
Ze złości kurek urwał i schował.
- Hej, BIERNARZĘDzia! - krzyczy teściowa.
- Kurek na MIEJSCe masz przymocować!
WOŁA i WOŁA, ale bez skutku.
Pan się ulotnił gdzieś po cichutku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz