wtorek, 22 października 2013

 Dąbrowa Górnicza Strzemieszyce


Najpierw przeniesiono biura, które mieściły się na piętrze.
Potem zlikwidowano WC i kiosk w poczekalni. Zamknieto jedną kasę. Potem drugą. Poczekalnia była już tylko schronieniem, najpierw dla podróżnych, potem dla żuli. Zamurowano więc drzwi i okna. Tylko w bocznym wejściu działała odprawa Cargo dla pociągów towarowych; była też bezobsługowa centrala telefoniczna.
Mieszkańcy dzielnicy postanowili wziąć sprawy we własne ręce i wynająć dworzec. Chcieli urządzić tam ośrodek kultury - i już nawet zaczęli rozprowadzać "cegiełki" na remont, gdy pewnej nocy ktoś podłożył ogień. Spłonęła część dachu, więc i Cargo się wyprowadziło.
Konserwator zabytków nie wyraził ponoć zgody na rozbiórkę budynku.
Naprawiono więc część dachu nad centralą telefoniczną. I znów podłożono ogień. Potem jeszcze raz. To, co nie spłonęło, zniszczyła woda i środki gaśnicze. Centrala już milczy...
Regularnie wybijane są dziury w murze i wewnątrz zapewne ktoś koczuje... Przez wybite okna u góry widać, że wewnątrz na piętrze rosną już drzewa. Budynek lada chwila może się obrócić w kupkę gruzu...
Tabliczki z ostrzeżeniami trafiają natychmiast na punkt skupu złomu, tak jak każdy inny kawałek metalu w okolicy.
Gabloty z rozkładem jazdy zdemolowane, wiata rozszarpana na strzępy. Megafony nieczynne - skradziono wzmacniacze. Pociągi jeszcze jeżdżą, choć już coraz rzadziej...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz