poniedziałek, 14 października 2013



Pasiasty. Drapacz foteli i ogryzacz książek.
Konsumuje wszystko: romansidła i literaturę naukową. Ale prawdziwym przysmakiem są zakładki i fiszki...
Pasiasty nie miał szczęścia od początku. Kiedy już zaczął patrzeć na oczka, przyniesiono go wraz z rodzeństwem do uśpienia - właściciel nie zadbał o sterylizację kotki, a więcej kotów nie chciał mieć...
Ale nasz weterynarz nie usypia zdrowych zwierząt. Zadzwonił do pani Janki z fundacji.
Pani Janka kotki zabrała, odrobaczyła i wyadoptowała w świat.
Mój kot z nowym imieniem - Mruczek - trafił do rodziny z małym dzieckiem. Jak przebiegała asymilacja - nie wiadomo; w każdym razie Mruczek zachorował. Pan próbował go leczyć, ale kiedy pojawiły się trudności, odwiózł kilkomiesięcznego już kotka pani Jance.
Pani Janka kota wyleczyła, a jakże. Ale pan wrócił już tylko po pustą klatkę... Kota już nie chciał.
Dla dużego kota już nie tak łatwo znależć właściciela. Zwłaszcza gdy jest to tylko zwykły, szaro-bury Mruczek... Mruczek zamieszkał w klatce w piwnicy, bo pani Janka była już totalnie zakocona i zapsiona. Przez pół roku w niewielkiej klatce, w przyćmionym świetle piwnicznego okienka...
Kiedy go przywiozłam, nie miał wcale wąsów. Wypadły od tarcia głową o pręty...
U mnie ma przestrzeń do biegania i drugiego kota do zabaw i bijatyk. Ma mięciutkie futerko i wtula się we mnie, gdy tylko się położę. I mrrrrrruczy :)  Ma umaszczenie w kolorze cappuccino, albo snickersa, albo czekolady... Dlatego teraz nazywa się Deser. Jest taki słodki :) A wąsy ma imponujące.
Największy wyczyn: przerobienie na konfetti umowy ubezpieczenia mieszkania. Pomniejsze dokonania: odgryzienie rogu zgłoszenia do ubezpieczenia córki i mojego RMUA. Jednym słowem, specjalista od ubezpieczeń!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz